hoona
Administrator
Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 11:44, 25 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Moje wyobrażenia na temat, jak miało być: przyjeżdżam do Indii - a tam powietrze wprost nasycone atmosferą duchowości, robię głęboki wdech... i wpadam w stan połączenia ze źródłem ;-)
Do tego każda chwila wypełniona jest radością, pełna spontaniczności i odkrywania wewnętrznego dziecka na nowo...
Robię, co czuję, żyję, jak pragnę, z ludźmi mam harmonijne, pełne ciepła i miłości relacje, w takiej atmosferze odkrywamy resztę prawd ukrytych w nas samych...
To wyobrażenia...
... a rzeczywistość, cóż, zgoła odwrotna.
Najpierw szok z powodu hałasu.
To, że Indie są brudne, pełne biedy i kontrastów, to po prostu ich koloryt i jakoś mnie to nie zaszokowało, lekko i naturalnie do tego przywykłam.
Hałas natomiast był uciążliwy, zwłaszcza w dużych miastach.
Świątynie... ? Jakoś nie znalazłam i tam owej poszukiwanej duchowości.
Kapłani? Wyczuwam stopień zaawansowania świadomości.... i tu nic nie znalazłam, może jedynie wysokie opłaty za czerwoną kropkę na czole... ;-)
Więc co właściwie w tych Indiach, co tak mnie odmieniło?
Relacje z ludźmi, z którymi przebywałam i ... kontakt z przyrodą.
No i ten szok, kiedy się wróciło do rzeczywistości, od której zdążyłam odwyknąć, z którą, jak się okazało, wcale się nie utożsamiam.
Cały ten wyjazd był kontrastami malowany.
I nie powiem ci, jak wyglądał poranek, a jak wieczór, bo każdego dnia było inaczej.
Ale wszystko było dobre i potrzebne.
I to nie było dla mnie zwiedzanie Indii, to było ich odczuwanie.
Wyłączyłam umysł, włączyłam serce i dawaj.
A na koniec.... na koniec, wszystko czego poszukiwałam w Indiach...
znalazłam w sobie.... więc cóż tu jeszcze dodać.
Wystarczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|